Strona:Karol May - Maskarada w Moguncji.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale niemądry. Jeśli jest niewinny, obrazimy go śmiertelnie, jeśli winny, nic nie wskóramy.
— Masz rację. Więc co robić?
— Bez jego wiedzy wkradniemy się do pawilonu ogrodowego i obejrzymy skrytkę.
— Do pioruna! A więc naprawdę włamanie? — zawołał Platen.
— Stanowczo. Włamanie, ale nie kradzież. W każdym razie rzeczy pozostaną w skrytce.
Hm! Zobaczymy, co się da zrobić. Twoja własność należy do ciebie, a z drugiej strony zależy mi na tem, aby oczyścić wujka z okropnego podejrzenia. Będziesz mi towarzyszył do niego; przedstawię ci go.
— Nie. Jeśli istotnie dostał przesyłkę, to zna nazwisko adresata. Na pewno informował się o mnie. Skoro do niego przyjdę, odgadnie, być może, moje zamiary.
— Podzielam twoje zdanie. Ale co czynić?
— Nie przedstawisz mnie, tylko wypatrzysz sposobność. Reinswalden leży wpobliżu Moguncji; łatwo ci będzie zawiadomić mnie, kiedy można niepostrzeżenie wtargnąć do pawilonu.
— A więc nie mówić, że cię znam?
— Rozumie się. Nie powinien nawet wiedzieć, że pojedziesz do Reinswaldenu.
— Dobrze; uczynię wszystko, co będzie w mej mocy. Ale jak ty postąpisz, jeśli okaże się, że mój wujek naprawdę...
Platen urwał. Trudno mu było wypowiedzieć ciężkie oskarżenie. Kurt odparł:

40