Strona:Karol May - Maskarada w Moguncji.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.

— Teraz niema wątpliwości, że wujek jest złodziejem, — jęknął Platen blady jak trup. — Po tych wskazówkach musiał cię przecież znaleźć. Nie oddał szkatułki władzom. — Przeczytaj drugi list!
Kurt otworzył list i przejrzał.
— Pisany przez miss Amy Dryden i adresowany do pani Sternau — rzekł. — Zawiera treść natury prywatnej. Nie może cię zainteresować.
— Dobrze; wiem już dosyć! Te rzeczy są twoją własnością. Co teraz uczynisz?
— Położę je zpowrotem na miejsce i namyślę się do jutra, co począć, — oświadczył Kurt spokojnie. — Oszczędzę twego wujka. Chciałbym, o ile można, tak tą sprawą pokierować, aby nie domyślił się twego udziału w tem odkryciu. Ale, brak spisu rzeczy. Tam leżą inne papiery. Pozwolisz mi przejrzeć?
— Czyń, co ci się podoba! Nie chcę nic więcej czytać, ani widzieć.
Platen oddał świecę ślusarzowi i rzucił się na kanapę. Kurt wyciągnął ze skrytki papiery. Były związane w paczuszkę; rozsupłał sznurek i rozwinął pierwszy arkusz. Ledwo spojrzał, natychmiast odwrócił twarz, aby Platen nie zauważył jej wyrazu. Było to dwanaście pojedyńczych arkuszy; przeczytał wszystkie, związał znów sznurkiem i rzekł:
— To są dokumenty dla nas obojętne. Brak spisu.
Lecz jeszcze raz zajrzawszy do skrytki, spostrzegł inny papier, wciśnięty w głąb. Był to poszukiwany spis. Porównał z nim rzeczy i stwierdził, że brak jedynie pierścienia, noszonego przez Platena.

48