Strona:Karol May - Na dzikim zachodzie.djvu/107

Ta strona została skorygowana.




TO - KEI - CHUN

MMusiałem zacierać za sobą ślady. Aż do lasu nie miałem z tem wielkiego kłopotu, gdyż droga prowadziła przez kamienny teren, spalony od słońca. Zresztą, nie ulegało wątpliwości, że Indjanie z tej strony nie przybędą.
W lesie natomiast sytuacja się pogorszyła. Teren był tu miękki, trzeba więc było posuwać się naprzód na czworakach i to na palcach i na piętach. Tylko ten, kto kiedyś przedzierał się w tej pozycji przez moczary, może zrozumieć, co to za męka. Nie znam fizycznego wysiłku, któryby wymagał więcej wytrwałości, niż ta marszruta na czworakach. W dodatku, ze względu na konieczność natychmiastowego zacierania śladów, trzeba