Strona:Karol May - Na dzikim zachodzie.djvu/11

Ta strona została skorygowana.

Mój strój myśliwski był do tego stopnia zniszczony, że musiałem postarać się o inny. Na Dzikim Zachodzie niema sklepów z ubraniem, trzeba więc było zadowolić się propozycją pewnego settlera, który ofiarował mi strój własnego wyrobu. Był to ubiór z niebieskiego płótna: settler wykonał go na warsztacie tkackim, przykroił i przyfastrygował. Oczywiście, o linji kroju nie mogło być mowy. Spodnie przypominały podwójną rurę, kamizelka — worek bez rękawów, marynarka — wór z rękawami. Ubranie było uszyte na człowieka o zupełnie innej figurze, niż moja. Nietrudno więc sobie wyobrazić, jak w niem wyglądałem; nie byłem ani odrobinę podobny do westmana. Nadobitek milczałam jak zaklęty i z trwogą patrzyłem na ludzi. Więc pojawienie się Old Shatterhanda nie wywoływało zwykłego efektu.
Po upływie dwóch tygodni przybyłam w okolice Północnej Kanadian. Droga prowadziła przez szeroką, płaską prerię, na której rosły kępy drzew i krzewów. Trzeba było zaostrzyć czujność, gdyż te drzewa i krzewy zasłaniały widok. W każdej chwili należało się spodziewać spotkania z nie-

9