przyjacielem, chodziły bowiem pogłoski, że wśród Komanczów, których linje sięgały aż do prerji, wybuchły poważne niepokoje.
Około południa dotarłem do strumienia, którego świeża, czysta woda musiała zwabić każdego wędrowca. Wybrawszy miejsce, z którego roztaczał się daleki widok, zsiadłem z konia, napiłem się krynicznej wody i wyciągnąłem się pod cienistem drzewem.
Po jakimś kwadransie ujrzałem dwóch jeźdźców. Stwierdziwszy, że to biali, nie ruszyłem się z miejsca. Zbliżali się po tej samej linji, po której przybyłem; jechali po moich śladach. Widziałem, że mi się bacznie przypatrują. Siedzieli na mułach, a byli zupełnie jednakowo ubrani. Gdy się zbliżyli, zauważyłem, że podobieństwo rozciąga się również na postacie i rysy twarzy. Nie ulegało wątpliwości, że to bracia, jeśli nie wręcz bliźnięta.
Byli bardzo wysokiego wzrostu, a przytem straszliwie wychudzeni. Mimowoli nasuwało się przypuszczenie, iż od tygodnia głodują. Zato cerę mieli zdrową. Siedzieli mocno na swych mułach. Zbliska zauwa-
Strona:Karol May - Na dzikim zachodzie.djvu/12
Ta strona została skorygowana.