— Pshaw! Tego żądałem przedtem Obecnie wymagania moje wzrosły.
— O cóż chodzi? — zapytał, znowu przerażony.
— Sądziłeś, żeś mądrzejszy ode mnie, i odrzuciłeś z pogardą moją słuszną propozycję; przyjąłem to ze spokojem, wiedząc zgóry, że przegrasz. Old Shatterhand nie należy do ludzi, których można zaskoczyć. Decyduj się szybko, albo zacznę strzelać.
Znowu skierowałem rewolwer ku torbie z lekami, którą trzymał Perkins, i rzekłem:
— Czy zgadzasz się, aby pojmane blade twarze odzyskały natychmiast wolność? Czy zwrócicie im całe ich mienie?
— Tak.
— Więc wystawisz mi totem. Po okazaniu go, będę mógł bez narażenia się na niebezpieczeństwo żądać wydania jeńców.
— Spełnię twe żądanie.
— Nigdy nie podejmiesz przeciw tym ludziom i przeciw mnie wrogich kroków?
— Uff! Zbyt wiele wymagasz!
— Powiedz: dobrze. Nie czekam. Raz — dwa — trz — —!
Strona:Karol May - Na dzikim zachodzie.djvu/130
Ta strona została skorygowana.