— Wstrzymaj się, nie strzelaj! Przyrzekam i to.
— Sama obietnica nie wystarczy. Musisz ją poręczyć dymem z fajki pokoju.
— Wielki Duch odwrócił ode mnie swą rękę i oddał mnie w twą władzę. Muszę spełnić twe żądanie. Kiedy mnie oswobodzisz?
— Kiedy cię oswobodzę? O tem w tej chwili nie może być mowy. Zaproponowałem ci wymianę. W zaślepieniu nie chciałeś się na to zgodzić — odpowiedziałeś szyderstwem i pogardą. Dlatego oświadczyłem ci, że zmieniłem swe żądanie. Wydasz mi jeńców za to, że nie zniszczę twej torby z lekami. Zostaniesz jednak nadal mym jeńcem. Co z tobą dalej pocznę, czy ci daruje wolność, zależeć będzie wyłącznie od mej łaski.
— Uff, uff! — zawołał przerażony. — Na to się nie mogę zgodzić. Puszczam ich wolno wzamian za oswobodzenie siebie. Jest ich sześciu przeciw mnie jednemu, więc i tak daję znacznie więcej, niż ty.
— I to mówi człowiek, który się uważa za największego wodza pośród wodzów Ko-
Strona:Karol May - Na dzikim zachodzie.djvu/131
Ta strona została skorygowana.