Strona:Karol May - Na dzikim zachodzie.djvu/140

Ta strona została skorygowana.




WYMIANA

Jechaliśmy kłusem. Ślady Komanczów były wyraźne. Indsmani jechali z pewnością również szybko; okoliczność, że nie czekali na wodza, zdawała się wskazywać, że byli o niego spokojni. Na jakie dwie godziny przed zmrokiem oświadczyłem obydwom towarzyszom, że znajdujemy się wpobliżu Żółtej Góry. Perkins zapytał:
— Czy pojedziemy tam wprost?
— Nie. Gra byłaby przegrana.
— Dlaczego?
— Przecież wódz znajduje się wśród nas. Czerwoni nie powinni go ujrzeć, zanim nie oswobodzę jeńców; a i wtedy mogę go nie wydać, gdyż nie przyrzekłem mu wolności.