Uśmiechnął się wyniośle i rzekł:
Rozsądek nie pozwoli ci na to. Jestem w twych rękach zakładnikiem, którego nie wolno ci zabić. Ratunek bladych twarzy zależy od tego, czy będziesz mnie miał w swej mocy. Dlatego śmieję się z twoich pogróżek.
W odpowiedzi, roześmiałem mu się w nos i odparłem:
— To-kei-chun uważa się za mądrego i jest przekonany, że przebiegłością wyprowadzi w pole Old Shatterhanda; otóż wiedz, że to, co uważałeś za przebiegłość, jest poprostu krótkowzrocznością. Prawda, traktuję cię jako zakładnika, którego zamierzam wymienić na blade twarze; dlatego też wezwałem cię, abyś obecnie umożliwił tę zamianę. Ociąganie się twoje wywoła najgorsze skutki. Wyznaję zasadę: wolność za wolność, życie za życie. Jeżeli mi wydasz jeńców, puszczę cię wolno. Jeżeli nie — będzie to dla mnie dowodem że pragniesz śmierci. Nie targuj się i nie trać napróżno czasu! Słońce niedługo już zajdzie; z tą samą chwilą zgaśnie również światło twego życia.
Z ponurą miną, nie mówiąc ani słowa,
Strona:Karol May - Na dzikim zachodzie.djvu/166
Ta strona została skorygowana.