miejsca, w którem się Indjanie ukryli. Było — — puste!
Czyżby to był podstęp? Po chwili doszedłem do przekonania, że Indjanie istotnie stąd odjechali. Wypadało jeszcze sprawdzić, czy w istocie opuścili Hazelstraits.
Postępując śladami Indjan, dotarłem nad brzeg stojącej wody; nagle usłyszałem dwukrotne wołanie Jima:
— Mr. Shatterhand, mr. Shatterhand!
Skoro krzyczał na całe gardło, to widocznie był przekonany, iż nie dosłyszą go Indjanie. Dlatego odpowiedziałem równie głośno:
— Co takiego?
— Pan szuka napróżno. Jeżeli chcesz coś zobaczyć, sir, wracaj czem prędzej!
Usłuchałem wezwania i pośpieszyłem wzdłuż wody. Ujrzawszy mnie, Jim wskazał na otwartą równinę i rzekł:
— Sir, a widzisz, pędzą tam. Uciekają. A to tchórze!
Istotnie, jechali z wielką szybkością w kierunku północnym. Policzyłem jeźdźców: wraz z jeńcem było ich siedemdziesięciu dwóch. A więc To-kei-chun zabrał do
Strona:Karol May - Na dzikim zachodzie.djvu/206
Ta strona została skorygowana.