ku grobom wodzów, przy których leży nasz jeniec.
— Sam się wydasz w ręce Indsmanów, sir!
— Niema ich tam.
— Kto to panu powiedział?
— Wywiadowca. Uciekał przed nami. Nie ulega wątpliwości, że biegł w kierunku towarzyszów. A przecież biegł ku mnie od prawej strony. Dowodzi to, że znajdują się na lewo; zatrzymali się tam, nie znalazłszy nas w kryjówce. Zdaniem więc mojem, sytuacja przedstawia się tak: podczas mego przebywania na cyplu skalnym około dziesięciu Indjan stało na dole, sześciu zaś pilnowało mr. Dżafara. Skorom się oddalił uznali to za zbędne. Jeńca pilnuje najwyżej dwóch wartowników, z którymi łatwo dam sobie radę; reszta przyłączyła się do tych, którzy zamierzają na nas napaść. Przekradnę się więc ku grobom wodzów; zmienimy przedtem kryjówkę, by nas nie znaleziono. — —
To-kei-chun obrzucił nowego jeńca osłupiałem spojrzeniem, nie mówiąc ani słowa.
— No i cóż? — zapytałem. — Czy wo-
Strona:Karol May - Na dzikim zachodzie.djvu/240
Ta strona została skorygowana.