Wstał, by wykonać polecenie; jeden z czerwonych odezwał się na to:
— Nie damy się związać!
— Jeżeli nie będziecie posłuszni, zastrzelę was, a leki wasze i skalpy wrzucę w ogień.
— Uff! — zawołał przerażony.
Groźba złamała opór. Pers związał ich bez hałasu.
— Ograbiono cię, sir? — zapytałem go.
— Tak — odparł.
— Kto?
— Wódz.
— Wszystko zabrał?
— Tylko drobiazgi. Rzeczy wartościowe ukryłem w siodle.
— Siodło jest w naszem posiadaniu. Drobiazgi wódz będzie musiał zwrócić.
Rzekłem do wartowników.
— Oto owoce waszego wiarołomstwa. Jeniec wasz odzyskał wolność, zato To-kei-chun jest znowu w mej mocy i nie tak łatwo wydostanie się z niewoli. Teraz opuszczamy to miejsce. Jeden z was odprowadzi nas, będzie świadkiem mojej rozmowy z wodzem i wróci tu jako wysłannik. To-kei-chun pozostanie z nami aż do chwili, w której czuć
Strona:Karol May - Na dzikim zachodzie.djvu/244
Ta strona została skorygowana.