wierzchowca, aby zrewidować jego kieszenie. Widząc to, Jim Snuffle również zsiadł z konia, podbiegł i chwytając mnie za ramię, zawołał:
— Na Boga, człowieku, zachowujesz się jak zwyczajny zbój! Jeżeli nie zostawisz tego podróżnego w spokoju, walnę pana kolbą w łeb.
Nie wiem, czy był gotów wykonać swój zamiar. Dość, że odsunąłem go od siebie gwałtownym ruchem i oświadczyłem kategorycznie:
— Pięść moja działa sprawniej, niż pana kolba, mr. Snuffle. Old Shatterhand nie jest zbójem, ale nie jest również tak lekkomyślnym młokosem, jak pan. Jeśli będziecie mi przeszkadzali, powalę was na ziemię tak samo, jak tego kłamcę.
— Ależ... — jęknął przerażony — przecież on nie wyrządził panu żadnej krzywdy!
— Dowiodę wam, że wyrządził krzywdę innym.
Pochyliłem się powtórnie i opróżniłem kieszenie nieznajomego, który nie odzyskał jeszcze przytomności, Nie było w nich nic
Strona:Karol May - Na dzikim zachodzie.djvu/36
Ta strona została skorygowana.