— Od a do zet.
— W takim razie ta stara armata jest zapewne niedźwiedziówką. Może pan zechce łaskawie pokazać tamten sztuciec.
— Wiecie, jak wygląda sztuciec Henry’ego?
— Yes. Opisano mi go dokładnie. Poznałbym go zmiejsca.
— Proszę, przyjrzyjcie się; nie mam nic przeciw temu.
Wyjąłem z pokrowca sztuciec i podałam go braciom westmanom. Pod wpływem zakłopotania wyglądali przekomicznie. Uświadomiwszy sobie, jak się w stosunku do mnie pomylili, nie mieli odwagi spojrzeć mi w oczy.
— Cóż powiesz, Timie, o tej strzelbie? — zapytał Jim.
— To sztuciec Henry’ego.
— Bezwątpienia. Oto srebrna powłoka z napisem. Potrafisz odczytać?
— Yes. „Old — Shat — ter — hand“ — sylabizował.
— Racja? A myśmy nie wierzyli! Zbłądziliśmy tak dalece, żeśmy sławnego gentlemana posądzali... o koniokradztwo! Pierwszy raz w życiu tak się skompromitowałem.
Strona:Karol May - Na dzikim zachodzie.djvu/41
Ta strona została skorygowana.