— Także do mnie.
— Cóż zawiera?
— Własne notatki.
— Ale nie w języku angielskim?
— Nie. Stenografowałem.
— Bezcelowe wybiegi, sir! To perskie pismo i perski tekst. A konia poprostu ukradłeś. Uprzedzam: jeżeli wyznasz prawdę, możesz liczyć na naszą wyrozumiałość. Jeżeli jednak nie zmienisz taktyki, właściciel konia ukarze cię według prawa sawany. Wiesz zapewne, że koniokradów karze się śmiercią?
— Końby się uśmiał! Bo jakże to można skraść własnego konia? Nie grajcie komedji! Przejrzałem was: sami jesteście koniokradami; chcecie mi odebrać mego konia pod pozorem, żem go ukradł.
To zuchwalstwo nie wyprowadziło mnie z równowagi. Ale szlachetny Jim Snuffle oburzył się do tego stopnia, że podszedł doń z zaciśniętemi pięściami i rzekł groźnie:
— Kanaljo, łotrze! Śmiesz twierdzić, że jesteśmy złodziejami? Powtórz to jeszcze raz, a wygarbuję ci skórę jak ostatniemu psu. Czy wiesz, z kim rozmawiasz?
— W każdym razie nie z uczciwymi ludźmi. Uczciwi puściliby mnie wolno.
Strona:Karol May - Na dzikim zachodzie.djvu/45
Ta strona została skorygowana.