— Chętnie. Ale teraz muszę przejść na przeciwległy brzeg strumienia. Wy zostaniecie tutaj, gdyż nie chciałbym, byście zatarli ślady.
Przeskoczyłem przez wąski strumień. Zbadawszy opuszczony obóz, poleciłem braciom, aby przybyli do mnie wraz z jeńcem i moim wierzchowcem.
— Czy mogę wraz ze starym Timem zbadać również te ślady? — zapytał Jim. — Jestem bardzo ciekaw, czy potrafimy tak czytać ze śladów, jak pan. Byłaby to rozkosz prawdziwa!
— Nie mam nic przeciwko temu — odparłem. — Sprawa nie nastręcza trudności dwom tak wybitnym jednostkom, jak bracia Snuffles.
Zsiedli z koni i zaczęli przyglądać się śladom. Z prowadzonej półgłosem rozmowy wyniosłem wrażenie, że doszli do zgodnej konkluzji. Po chwili Jim rzekł:
— Stoimy przed zagadką, którą niełatwo rozwiązać. Jeśli Old Shatterhand twierdzi, że obozowały tu dwie różne grupy, nie myli się z pewnością. Cóżto za druga grupa?
— Ruszyła za pierwszą.
Strona:Karol May - Na dzikim zachodzie.djvu/52
Ta strona została skorygowana.