Strona:Karol May - Na dzikim zachodzie.djvu/56

Ta strona została skorygowana.

— Mylisz się, mr. Jim, Chciałem ujść przed czerwonoskórymi.
— Może kto inny w to uwierzy, nas nie okłamiesz.
— Ależ nie okłamuję! Poprostu, rozmyśliłem się i doszedłem do przekonania, że lepiej będzie wyznać całą prawdę.
— Postąpiłbyś pan rozsądnie — rzekłem. — I tak wkrótce dogonimy czerwonoskórych i pomówimy z białymi, wśród których jest również ten, któregoś okradł. Skonfrontuję pana z nim.
— Bynajmniej nie miałem na celu kradzieży.
— Oho! Czy ten koń nie jest jego własnością?
— Owszem, należy do niego.
— A rzeczy w kulbace?
— Również.
— Zechce pan twierdzić, żeś to wszystko otrzymał w darze?
— Nie. Możliwe są inne ewentualności.
— Ciekaw jestem, jakie. Pożyczył panu konia?
— Tak jest. Pożyczył.
— Wykręt.