Strona:Karol May - Na dzikim zachodzie.djvu/62

Ta strona została skorygowana.

podczas białego dnia. Postąpił pan niegodnie. Czyż nie wiesz, że scout życie stawia na kartę w obronie tych, którzy powierzyli się jego pieczy? Chciałeś się usprawiedliwić, a osiągnąłeś skutek wręcz przeciwny. Koniokrad jest złodziejem, ale zasługuje na pewnego rodzaju podziw dla swej odwagi. Natomiast scout, tak tchórzliwy jak pan, godzien jest pogardy. Ruszymy wślad za czerwonymi. Będziecie mi towarzyszyć, mr. Jim?
— Pan jeszcze pyta? Bracia Snuffles są zawsze gotowi do wyratowania bliźnich z opresji. Nie sądzisz, stary Timie?
Yes — skinął drugi. — Musimy się podkraść do nich jak najprędzej, inaczej zginą.
— Oczywiście. Pięciu białych, z których trzech nie jest westmanami, przeciw siedemdziesięciu czerwonoskórym, którzy ruszyli na zbrojną wyprawę! Proszę mi jednak powiedzieć, mr. Shatterhand, czy zdaniem pana ten Perkins, któregoś nazwał scoutem, tym razem mówił prawdę?
— Sądzę, że tak. Nie przypuszczam, aby zbijał jedno kłamstwo drugiem, — przypłaciłby to życiem. Według jego słów, grupa