Strona:Karol May - Na dzikim zachodzie.djvu/81

Ta strona została skorygowana.

się w cieniu jego gałęzi. Cel czołgania się został osiągnięty: można było już rozróżnić poszczególne słowa. Rozmowa toczyła się na temat wyprawy. Wymieniono kilka osad, na które miały być urządzone napady, przyczem postanowiono wymordować wszystkich białych. Przed tą rabunkową wyprawą postanowiono jednak udać się na Makik-Natun, Żółtą Górę, i wykonać tam wojenne tańce celem zasięgnięcia zdania wyroczni, czy wyprawa się uda. Uroczystość chcieli Indjanie uświetnić przybiciem do pala męczarni pięciu bladych twarzy.
Poznawszy ich zamiary, mogłem się wycofać z niebezpiecznego posterunku. Jeżeli się nie uda uwolnić dziś naszych jeńców, będziemy musieli ruszyć za Indjanami na Makik-Natun, aby na górze, albo po drodze, znaleźć okazję do ich oswobodzenia.
Już chcieliśmy opuścić krzak, którego gałęzie dały nam schronienie, gdym nagle usłyszał jakiś szelest.
Pst! — szepnąłem do Jima. — Nic pan nie słyszał?
— Nie — odparł. — A pan?