Strona:Karol May - Na granicy tureckiej.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.
—   8   —

lepszej strony i niepytani opowiadali mi historję swego przybycia i osiedlenia się w Dżanie.
Ponieważ przemytnictwo rozwinęło się tutaj do tego stopnia, że komory nie wnosiły do skarbu swoich państw literalnie ani grosza, przeto oba rządy postanowiły wzmocnić tutejszą straż pograniczną i przysłały każdy ze swego ramienia po jednym pułkowniku, jednym kapitanie i jednym poruczniku i po trzech żołnierzy do ich obsługi. Niestety jednak w krótkim czasie po ich zainstalowaniu się tutaj stało się nieszczęście, gdyż pułkownicy, obaj zapaleni palacze, zapruszyli ogień pomiędzy proch i naboje i razem z czterema żołnierzami wylecieli w powietrze. Niestety obaj kapitanowie nadużyli położonego w nich zaufania, zostali więc wtrąceni do więzienia, na ich zaś miejsce naznaczono poruczników, dwuch zaś pozostałych żołnierzy, awansowało do rangi poruczników.
Pomimo słodkich słówek i jeszcze słodszych uśmiechów było w tych ludziach coś takiego, co wzbudziło moją uwagę, postanowiłem więc przez czas mojego pobytu tutaj przyjrzeć się im zbliska i obserwować nieznacznie ich czynności.
Po posiłku, do którego nas natychmiast posadzono, poszedłem zajrzeć do koni, a właściwie zapoznać się nieco z miejscowością, gdyż w kraju nawpół dzikim i mającym takich naczelników, jak tych pięciu, o wypadek mogło