Strona:Karol May - Na granicy tureckiej.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.
—   61   —

Wtedy on otworzył usta i cicho, lecz wyraźnie począł mówić:
„....I nie wódź nas na pokuszenie... i uwolnij nas od Abdahana effendi i jego przyjaciół!“
W tej chwili Ben Adel i jego żona i obaj starcy podnieśli ręce do góry i rzekli wzruszeni:
— „I miej panie, miłosierdzie nad nim, boś Ty jest najlepszym i najmiłosierniejszym Ojcem wszej ziemi. Amen!“
— Amen! — powtórzyły zbielałe nagle wargi Abdahana i martwe jego ciało runęło na ziemię.
I Bóg, w którego wszechmoc uwierzył, okazał mu miłosierdzie swoje, zabierając go od cierpień, które tutaj na niego czekały.
— Zwyciężyłeś nas, sidi, — rzekł pers. — Ale dziękuję ci za to!
— I ja ci dziękuję, — dodał turek wyciągając rękę.
— Nie podziękowań od was pragnę, lecz sprawiedliwości, — odrzekłem poważnie. — Pozwólcie mi przedewszystkiem uwolnić tych, którzy za cudze winy tak długo cierpieli.
— Słusznie! — rzekli obaj oficerowie i własnoręcznie zdjęli kajdany obu starcom.
Następnego dnia puściliśmy się z Omarem w dalszą drogę, obsypani błogosławieństwami uszczęśliwionej rodziny, odprowadzeni do końca