Słownik był francusko-serbski, wydany w Belgradzie w 1846 roku. Nikoła przerabiał go na bułgarsko francuski, nie przepisując jednak wyrazów wszystkich. Stojan przypatrzył się uważniej i dostrzegł pewną systematyczność w dobieraniu wyrazów. Wszystkie one tyczyły się życia praktycznego, codziennych spraw i potrzeb ludzkich.
Uczysz się więc języka francuskiego, — rzekł po chwili.
Uczę się, — odpowiedział Nikoła.
— Wyrazów? —
— Jak będę umiał wyrazy, to dosyć. —
— O nie, trzeba je jeszcze umieć wymawiać i łączyć. —
— Co to znaczy? — zapytał chłopak.
— Przeczytaj mi to, — odrzekł zamiast odpowiedzi Stojan.
Stojan trafił na wyraz „pain“ (chleb) i Nikoła przeczytał tak, jak się pisze.
— Widzisz, tak się pisze, a czyta się „pę“. Nauczyłbyś się przeto zupełnie błędnie. —
— O Boże! — westchnął chłopiec. — Takbym się chciał nauczyć czytać i mówić.
— Trzeba, żeby cię kto nauczył wymawiać i zapoznał z gramatyką. —
— Cóż to gramatyka?
— Nauka o mówieniu i pisaniu. —
— Ach! jakżebym chciał się z nią zapoznać. —
— Skądże się w tobie ta ochota wzięła? —
— Skąd?... nie wiem, — odparł.
Strona:Karol May - Na granicy tureckiej.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.
— 66 —