Strona:Karol May - Na granicy tureckiej.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.
—   71   —

dokładnie, że potem gieografji sam się już uczył, rozpatrując się z ciekawością wielką w kierunkach rzek i gór, w zarysach lądów i mórz i w granicach państw. Tak samo poszło z arytmetyką. Zdawało się, jakby w głowie tego człowieka złożony był zapas wiadomości różnych, które tylko uporządkować należało. Po półrocznej pracy Stojan mógł z nim przystąpić do początków algiebry i geometrji. Najbardziej jednak zajmowała go historja, którą wprost pożerał.
Pewnej soboty nauczyciel zastał ucznia rozpromienionego i uradowanego niezmiernie.
— Cóż ci się stało? —
— Porzuciłem mego abadżija i dostałem się do tego „talie“, co z Paryża przyjechał, szyld francuski wywiesił i po francusku gada. Po za tem nie będę u niego mieszkał, mam więc wieczory wolne. Z tego powodu mam do ciebie prośbę... —
— Żebym z tobą mieszkanie podzielił? I owszem, — podchwycił Stojan.
— Nie, abyś mi u zarządzającego wyrobił pozwolenie nocowania tu w czytelni. Marko powiada, że on nie ma prawa przyjąć mnie sam, a prosić za mną nie chce. —
Stojan, znając się ze wszystkimi, i, mając jako syn bogatego ojca pewien mir u ludzi, wyrobił mu to pozwolenie łatwo i Nikoła z podwójną energją zabrał się do nauki.
Rychło on w czytelni za kulisy zajrzał. Na stole leżały dzienniki, w szafach spoczywały książ-