rzekł, — a jabym to w ramy oprawiał i tych, co podrzucają, złocił...
— Któż podrzuca? —
— Niewiadomo... Musi to być jakiś junak prawy... —
Stojana to uderzyło. Domyślił się, że się coś knuje i zdjęła go ochota wyśledzenia knowań nie przez ciekawość, ale dla wzięcia w nich udziału czynnego. Krew bułgarska zagrała w nim żywiej.
Taż sama ochota objawiła się i w Nikole. Nie myślał on jeszcze o wzięciu udziału, ale pragnął wyrazić cześć swoją i uwielbienie temu, który w wyobraźni jego przedstawiał się w postaci człowieka niepospolitego.
Z dwuch tedy powodów Stojan i Nikoła tę sprawę śledzić poczęli. Sledzenie ciągnęło się niedługo. W kilka dni już go mieli i tak się zdarzyło, że odkrycie nastąpiło w jednej i tejże samej chwili. Ludzie się do czytelni schodzili, oni dwaj, jeden obok drugiego siedzieli i, oczy na każdego wchodzącego zwracając, dostrzegli, jak jeden z nich wszedł, z zanadrza druk wyjął i pod leżące na stole gazety wsunął, następnie zwrócił się i jak najdalej od tego miejsca usiadł.
Nikoła Stojana łokciem trącił i do ucha mu szepnął:
— Tegom się nie spodziewał. —
Stojan ramionami ruszył.
Nikoła nie spodziewał się, ażeby sprawcą był człek wcale niepokaźny, na postaci swojej naj-
Strona:Karol May - Na granicy tureckiej.djvu/79
Ta strona została uwierzytelniona.
— 75 —