mam. Więc, — zapytał, — wyście gotowi głowy nadstawiać?
— A no, — rzekł Stojan. — Ja moją nadstawić gotów.
— I ja moją, — dodał Nikoła.
— Więc ja o was powiem i dam wam znać, a tymczasem będę któremu z was dawał te pisma, co do czytelni przeznaczone. —
— Dawaj mnie, — rzekł Nikoła.
— Dobrze, mogę tobie. —
— Będę do ciebie wieczorem zachodził. —
— Dwa razy na tydzień: we środę i w sobotę. Rozumiesz? —
— Czemubym nie miał rozumieć? Trzeba jeno zapamiętać sobie: środa i sobota, — powtórzył.
Następnej niedzieli do czytelni przyszedł Stojan i, przysunąwszy się do niego zapytał cicho:
— Byłeś u Stanka? —
— Ach! — odrzekł, — zapomniałem. —
— No widzisz. —
— W środę byłem, ale nadaremnie, a wczoraj w książkę się wgryzłem i zapomniałem... Pójdę dziś wieczorem. —
— Czy go zastaniesz? —
Moja wina... Nie rozumiem, jakem mógł zapomnieć. Et, pójdę zaraz. —
Nikoła porwał czapkę, wyszedł z czytelni i prosto do Stanka po pisma się udał.
Stanko zajmował mieszkanie w szkole, a raczej szkoła zajmowała jego mieszkanie. Składało
Strona:Karol May - Na granicy tureckiej.djvu/83
Ta strona została uwierzytelniona.
— 79 —