Strona:Karol May - Niewolnice.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

lenie, w tej chwili przeciął jej gardło. Szkoda wogóle, że tym razem sam karawanę prowadzi i nie poruczył nam, jak zawsze, transportu. Czemuż nie wrócił do domu! Poco mu się narażać na niebezpieczeństwo, że go ten niewierny effendi może pochwycić?
— Nie troszcz się o niego! Niebezpieczeństwo zwróciło teraz paszczę swoją ku giaurowi i z pewnością go już połknęło.
— Jestem innego zdania. Zresztą, nie wierzę, żeby ten pies śmiał się na nas porwać.
— Ja zaś opieram się na tem, co mówił Abd Asl, a i Murad Nassyr był tego samego zdania. Obaj znają tego cudzoziemca i wiedzą dobrze, do czego zdolny. Czego zaś oni jeszcze nie wiedzieli, to uzupełnia bystrość naszego pana. W Chartumie wiedzą na pewno o napadzie na kobiety Fessara, a reis effendina czatuje na nas nad Nilem. Porucznika wysłał w tym samym celu, a ten nie przyszedł pewnie sam, lecz z żołnierzami. Widziano go w Korosko z owym obcym

96