pozwolenia wybiorę? Przemocą chyba mnie przecież nie zatrzymasz?
— Owszem, zatrzymam!
— W takim razie narobię krzyku i wszystko będzie stracone, a karawana nam ujdzie.
— Tego nie zrobisz!
— Przeciwnie, daję ci na to moje słowo, a ty wiesz, że słowa nie łamię.
— Allah, Allah! — zawołał bezradnie. — Cóż teraz pocznę?
Staliśmy obok Ben Nila i Selima, którzy wciąż jeszcze siedzieli razem na ziemi. Nie wiem, czy Selim godził się na mój plan, czy nie, bądź co bądź zajął go tak bardzo, że długonogi zerwał się i zawołał:
— Effendi, musisz dzisiaj...
— Milcz, nieszczęsny! — huknąłem. — Czy chcesz umrzeć na tę okropną simm ed damm? Czyż nie zakazałem ci mówić?
Usiadł natychmiast przestraszony, przybrał minę opłakaną i przyłożył sobie do ust obie ręce na znak, że ich już nigdy nie otworzy.
Strona:Karol May - Niewolnice.djvu/104
Ta strona została uwierzytelniona.
100