Strona:Karol May - Niewolnice.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.

Trzej inni, byli to ludzie wysłani przez główną siłę łowców, ażeby na pięciu wielbłądach sprowadzić wodę z Bir Murat; i ci właśnie spotkali po drodze swoich towarzyszów. Okazało się, że moje przypuszczenia były prawdziwe. Jeźdźcy spotkani na pustyni byli istotnie przednią strażą zbójeckiej karawany, która teraz musiała wpaść nam w ręce.
Cieszyłem się tą nadzieją, a równocześnie tem mniej byłem zadowolony z mego obecnego położenia, bo chciałem koniecznie podsłuchać rozmowę łowców niewolników, a tymczasem leżałem za namiotem i z miejsca się ruszyć nie mogłem. Obawiałem się, że nie zatrzymają się długo, i że nie znajdę sposobności zbliżenia się do nich. Na moje szczęście, stosunki ułożyły się wkrótce korzystniej, znacznie korzystniej, aniżeli mogłem przypuszczać.
Oto Murad Nassyr wyszedł z fakirem z namiotu. Zobaczywszy przybyłych, zawołał pełen zdziwienia:
Allah, Allah! Znowu cud! Oto mamy znów przyjaciela, którego nie mo-

16