Strona:Karol May - Niewolnice.djvu/50

Ta strona została uwierzytelniona.

musieliśmy się rozejrzeć za jakąś bezpieczną i wygodną kryjówką. Poszedłem na zwiady i znalazłem wpobliżu doskonałe miejsce. Wzgórek, dochodzący tuż do brzegu wadi, miał po drugiej stronie zagłębienie, mogące dostatecznie pomieścić nas i nasze zwierzęta. Tam rozbiliśmy obóz.
Pierwszą moją czynnością było oczywiście wystawienie warty na wzgórzu, skąd rozciągał się na wszystkie strony tak szeroki widok, że nikt nie mógł zbliżyć się do wadi, niedostrzeżony przez strażnika. Uczyniłem to raczej z przyzwyczajenia, niż z konieczności, bo za dnia nie można było w tych odludnych stronach spodziewać się wędrowca, karawana zaś miała nadejść dopiero wieczorem, a wtedy strażnik nie mógłby jej i tak zauważyć. A jednak dobrze się stało, gdyż nie rozłożyliśmy się jeszcze wygodnie, kiedy jeden z wysłanych oznajmił:
— Effendi, widzę na południu trzech jeźdźców.
— W jakim kierunku jadą?

46