wyrażającą najwyższe zdumienie. Kiedy mokkadem zamilkł, powiedział:
— Treść waszej rozmowy nie jest dla mnie jasna. Mówicie o Ibn Aslu. Czy macie może na myśl Ibn Asla ed Dżazuhr, łowcę niewolników?
— Tak.
— Allah! Dlaczego tailiście to przede mną?
— Powiedzieliśmy ci, wynajmując wielbłądy, że się tu mamy spotkać z przyjacielem. Jest nim Ibn Asl. Czy to była nieprawda?
— Nie, ale właściwa prawda mimo to została zatajona!
— Czyż jesteś jego wrogiem?
— Tak. Podczas jednej ze swoich wypraw ukradł najlepsze wielbłądy mojego szczepu.
— Za mały to powód, abyś się na nas gniewał. Nic o tej kradzieży nie wiemy, zresztą, może się mylisz?
— Nie; widziano go z naszymi wielbłądami.
— Więc masz teraz najlepszą sposobność, aby się z nim porachować. Gdy tu
Strona:Karol May - Niewolnice.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.
55