Strona:Karol May - Niewolnice.djvu/62

Ta strona została uwierzytelniona.

Asl pójdzie tym szlakiem, i dlatego wyruszyłem czem prędzej z mym towarzyszem, ażeby go przestrzec przed psem niewiernym. Powiedz, czy widzisz w tem coś niegodziwego?
— Bynajmniej. Czemu Frank, pies chrześcijański, kłopocze się o sprawy tego kraju? Niech go piekło pochłonie! W waszych zamiarach nie widzę nic złego, nie boję się też Ibn Asla, gdyż nie uraziłem go niczem. On to raczej powinien się mnie bać, bo jest rabusiem naszych wielbłądów. Kiedy nadejdzie, jestem gotów pogodzić się z nim, oczywiście, jeśli okaże gotowość zapłacenia za ukradzione zwierzęta.
— Pomówię z nim o tem.
— Będę ci wdzięczny! Ale czy muza’bir nie powiedział, że Ibn Asl już tędy przeszedł?

— Powiedział, ale tak nie jest. Gdyby wodę wyczerpała karawana niewolników, byłyby tu jej ślady. Ja wiem, że Ibn Asl wysyła zawsze straż przednią. Ona tu[1] była tutaj i wypróżniła studnię. Karawana

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; zbędny zaimek tu lub zamiast tu winien być zaimek to.
58