Strona:Karol May - Niewolnice.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.

powoli jednak nastawał w tłumie porządek. Niewolnice rozbiły dla siebie namioty. Mężczyźni zdjęli ciężary z wielbłądów, a kilku z nich zbliżyło się z pochodniami do studni, aby z niej usunąć nakrycie.
Doznawałem dziwnego uczucia. Poznałem Wschód dość dobrze, lecz nie widziałem dotychczas takiego obrazu, jaki się tu przede mną roztoczył. Działała przytem oczywiście i świadomość, że teraźniejsza scena zamieni się bardzo rychło w scenę krwawą.
Urządzenie obozu łatwo było rozpoznać. Znajdowałem się wprost nad studnią. Na prawo od niej rozłożyli mężczyźni koce i chusty, po lewej ręce wznosiły się namioty kobiet; za niemi leżały siodła z jukami i do jazdy wierzchem, a jeszcze dalej szeregiem spoczywały wielbłądy. Rozkład obozu zatarł dodatnie wrażenie, jakie miałem dotychczas o przezorności i ostrożności sławnego, a raczej osławionego Ibn Asla ed Dżazuhr. Słowem, obóz rozbito lekkomyślnie, żywiąc oczywiście zbyt wielką pewność, że pustynia nie kryje nikogo prócz karawany.

88