strzelać. Niedawno otrzymali łowcy niewolników w darze od wodza Tokalich zatrute strzały. Oprócz tej, którą zachował sobie Ben Kazawi, wszystkie inne oddano Libbanowi, ponieważ jest najlepszym strzelcem Ibn Asla. Strzeż się, bo kiedy powróci z tym djabłem, spróbuje niezawodnie taką strzałę ci posłać. Odnośne polecenie otrzymał już od wodza.
— Dziękuję ci, Marbo, za ostrzeżenie, ale bądź spokojna, nic mi się złego nie stanie.
— Wiele słyszałam o tobie, effendi, i wierzę, że możesz się za nas pomścić. Nie masz pojęcia, ileśmy wycierpiały! Teraz nie chcę o tem mówić, ale opowiem ci później. Szkoda, że ciemno! Ucieszyłabym się bardzo, gdybym mogła zobaczyć twarz twoją. Gdybyś mógł odprowadzić nas do naszych ojców i braci, przyjęlibyśmy cię z radością i nigdy, nigdy nie zapomnieliby Beni Fessari imienia człowieka, który ich żony i córki ocalił od hańby niewolnictwa!
— Bądź pewna, że swoich bliźnich zobaczysz.
— Niestety! Wielu z pomiędzy nich ci zbóje pomordowali. Effendi, czy wydasz tych morderców naszym wojownikom?
— Na to pytanie nie mogę ci jeszcze dać odpowiedzi, gdyż los tych ludzi nie wyłącznie ode mnie zależy. Muszę już odejść. Przybyłem tylko na chwilę, by wam powiedzieć, że zbawcy
Strona:Karol May - Niewolnice II.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.
28