Strona:Karol May - Niewolnice II.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

dy z twoich przyjaciół lub wrogów jest także moim.
Stało się to tak szybko, że dowódca nie miał czasu temu przeszkodzić. Fuknął tylko na mnie z gniewem:
— Czemu bez pozwolenia podałeś poczęstunek dalej?
Byłem już teraz jego gościem, więc odrzekłem:
— Dałem Ben Menelikowi, ponieważ ze mną tu przybył i tem samem jest także twoim gościem. Wiem zresztą, że tylko rozwaga i zrozumienie sytuacji nie pozwoliły ci, abyś mi sam wyraźnie wydał odnośny rozkaz.
— Zrozumienie sytuacji? Jakto?
— Jakto? — powtórzyłem w tym samym tonie jego pytanie. — Ponieważ nie masz prawa mi rozkazywać.
— Mylisz się. Jestem tutaj dowódcą i władcą!

— Prawdę mówisz, że jesteś władcą, w każdym razie jednak nie naszym. Syn szeika nie uznaje władcy nad sobą, a co do mnie, to wprawdzie w tej podróży jestem tylko handlarzem, ale poza tem piastuję godność reisa el beledije[1] z Dimiat. Co to znaczy, to chyba wiesz, więc raczej ty możesz być dumnym z tego, że wolno ci siedzieć u mego boku. Ben Meneliku, usiądź przy mnie! Jesteś wiernym

  1. Burmistrz.
7