Strona:Karol May - Oko za oko.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

liwy, effendi, jest bowiem ktoś, kto chętnie oddałby życie dla ciebie, i choćbyś go nie wziął ze sobą dobrowolnie...
— To biegałby za mną sam...
— Tak, effendi. Masz przecie dwa wielbłądy doskonale dobrane i, skoro tylko wsiądę na jednego z nich, to już nie zdołasz mnie zsadzić. A gdybym ci nie mógł pomóc w niebezpieczeństwie, to przynajmniej będziesz miał we mnie szczerze oddanego sługę, który bądź co bądź przyda się w tak długiej podróży. Proszę cię więc, nie zostawiaj mnie, lecz zabierz ze sobą!...
— No, widzisz, wziąłbym cię, ale masz przecie dziadka Abu en Nila...
— Czy on zabrania ci wziąć mnie w drogę?
— Nie, ale przypuszczam, że obowiązkiem twoim jest poświęcić się teraz dla niego, ażeby znowu nie przytrafiło mu się jakieś nieszczęście.
— To się da jakoś zrobić, — wtrącił reis effendina — już podczas krótkiej podróży z Hegazi przekonałem się, że Abu en Nil jest znakomitym sternikiem, Przebaczyłem mu wszystko, co minęło, a teraz jestem gotów zatrzymać go w swojej służbie, dopóki nie wróci do Faszody, a wtedy niech Ben Nil się nim opiekuje.
Stary Abu en Nil bowiem, zarówno jak i Selim, znany pyszałek, pozostali na okręcie reisa effendiny i nie brali udziału w wyprawie. Ben Nil począł serdecznie dziękować emirowi za to, że poparł jego prośbę, wobec czego nie

98