Strona:Karol May - Oko za oko.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

nóg i poczęli je całować. Mahometanie chrześcijania! Ledwie się im opędziłem. Gdy potem wrócili do grona swoich towarzyszy, nie przestali spoglądać ku mnie z wyrazem głębokiej wdzięczności. Stwierdzam zatem raz jeszcze, że chrześcijańska miłość bliźniego jest największą potęgą na ziemi; niema człowieka pod słońcem, którego serce pod jej jasnymi promieniami nie otwarłoby się prędzej, czy później.
— Cieszę się bardzo, że miałem sposobność wyświadczenia ci przysługi, — zauważył reis effendina — upewnia mnie to w przekonaniu, że już teraz nie będziesz miał do mnie więcej pretensyj. Pomimo bowiem wdzięczności i przyjaźni dla ciebie, nie mógłbym się zdobyć po raz wtóry na takie ustępstwo, jak przed chwilą. Proszę cię tedy oszczędź mi więcej takich kłopotów. Dajcie tu fakira el Fukara! — dodał, zwracając się do żołnierzy.
Przyprowadzono fakira w mig; stanął ze związanemi wtył rękoma, pilnowany przez dwu żołnierzy, i patrzył z niedowierzaniem na emira, który zapytał go ostrym tonem:
— Twoje nazwisko?
— Nazywają mnie fakirem el Fukara.
— Pytałem cię, jakie nosisz nazwisko, a nie, jak cię nazywają; odpowiadaj więc!
— Fakir el Fukara... — wycedził przez zęby z niechęcią.
— Azis! Otwórz mu usta!

102