Strona:Karol May - Oko za oko.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

— To trop Orama. Kierował się zapewne nowymi tropami, które były jeszcze świeże, bo pędził za nami po kilku zaledwie godzinach. Asakerzy również trzymali się tejże drogi; jestem pewny, że naszych spotkamy niebawem.
Wielbłądy po dłuższym wypoczynku biegały znakomicie, niestety, tropy były miejscami tak niewyraźne, że ciągłe śledzenie ich zabierało nam sporo czasu. Po krótkim odpoczynku, pojechaliśmy dalej, ciągle szukając tropów z wielką trudnością. W takich okolicznościach było do przewidzenia, że i karawana tu i owdzie, nie znalazłszy śladów, musiała zbaczać — kto wie, czy nie zbłądziła. Na szczęście przypomniałem sobie, że w tej okolicy znajduje się studnia nazwana Bir Safi (czysta studnia), a że przewodnik wiedział o niej, najprawdopodobniej skierował tam karawanę. Skręciliśmy zatem ku południowi i, pędząc dość szybko, dotarliśmy do miejsca na krótko przed zachodem słońca. Zdeleka jeszcze zobaczyliśmy leżące wielblądy uwijających się ludzi naokoło obozu.
— Jestem bardzo ciekaw, co Abd Asl powie, gdy nas zobaczy — zauważył Ben Nil.
— I fakir el Fukara, który chce być Mahdim!
— Draby myśleli z pewnością, żeśmy przepadli! Niechże ich djabli wezmą za to! Darowałem życie staremu, lecz gdybym wiedział, co

16