Strona:Karol May - Oko za oko.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.

wysłać dwa oddziały w przeciwnych kierunkach na upatrzone stanowiska. Gdyby zaś obozował po tej stronie, musiałbym po drodze natknąć się na niego, zwłaszcza, jeżeli z przezorności nie będzie zakładał ogniska. Ale drab na szczególną przyjemność w oświetlaniu obozu nocną porą, o czem przekonałem się dwukrotnie; koło Hassanji i nad maijeh es Saratin. Mnie nie spodziewał się prawdopodobnie jeszcze, a o obecności emira nie mógł mieć wyobrażenia, i dlatego powinien czuć się zupełnie bezpiecznym i palić ognie, co, oczywiście, może mi oddać znakomite usługi.
Zmierzałem prosto ku południowi. Na niebie wystąpiły już gwiazdy, i mogłem się dobrze orjentować. Po upływie pół godziny dotarłem do okolicy bagna i tu, ze względu na uciążliwość terenu, trzeba było zachować wielką ostrożność. Maijeh el Humma wciska się wieloma ramionami w ląd i o niebezpieczeństwo bardzo łatwo. Musiałem zatem trzymać się zdaleka od strony wschodniej.
Była może, wedle naszej rachuby, dziewiąta, gdy spostrzegłem na horyzoncie niewyraźne kontury odosobnionego drzewa. Zwróciwszy się w tym kierunku, poznałem, że jest mi znajome, gdyż podczas mojej poprzedniej bytności w tem miejscu odpoczywałem w jego cieniu w czasie niezmiernej spiekoty. Od tego drzewa było do lasu nie więcej jak sto kroków. Poje-

29