tą korzyść. Wyobraź sobie, znam dokładnie plany przeciwnika!
Opowiedziałem mu następnie wszystko. Ucieszyło go to niezwykle, zauważył jednak mocno podniecony:
— Effendi! Mimo wszystko, boję się... Szeik ma czterdziestu ludzi, i sądzę, że nie zwyciężysz go przebiegłością.
— Oczywiście, że nie myślę nawet próbować fortelu. Ja poprostu... no wiesz... Ja ich wezmę do niewoli...
— Ależ to niemożliwe bez potyczki... i niebezpieczne zresztą.
— Wcale nie niebezpieczne. Obsadzę teren wcześniej, niż on, i wówczas, albo mi się będą musieli poddać, albo ich powystrzelam co do jednego.
— Masz tylko dwudziestu asakerów, effendi.
— I tylu akurat potrzeba mi do strzeżenia karawany w obecnych warunkach. Gdybyś mi jednak dał czterdziestu...
— Chętnie.
— Bo sadzę, że i tak pozostanie ci dosyć. Ibn Asl obsadzi przesmyk po tamtej stronie, a ty napadniesz nań ztyłu, podczas, gdy ja będę się zbliżał od północy. Mój strzał będzie hasłem, powtarzam słowa szeika.
— Dobrze, skoro tylko usłyszę strzał, rzucę się na wroga.
— Zwracam ci jednak uwagę, że, jak się
Strona:Karol May - Oko za oko.djvu/45
Ta strona została uwierzytelniona.
43