które cię zaprowadzą do obozu. Śpiesz się i powiedz tamtym, żeby nie tracili ani chwili!
Żołnierz odszedł, a ja ciągnąłem dalej:
— Słyszałeś teraz, w którem miejscu znajduje się nasz obóz Chciałeś to zbadać wczoraj, ażeby napaść na nas na otwartym stepie, co przewidziałem wcześniej jeszcze, i dlatego obrałem inną drogę. Tak bywa zawsze, gdy ktoś głupi i zarazem zły chce szkodzić uczciwemu człowiekowi. Niecna taka robota przynosi szkodę jemu samemu. Zdaje mi się, że słyszałeś już dosyć i nie zaprzeczysz swej winy.
— Powiedz mi effendi, ilu asakerów masz wpogotowiu! — zapytał tchórzliwie.
— Więcej niż trzeba aby was zdruzgotać. Przybyliśmy wcześniej, niż ty, i obsadziliśmy kotlinkę tak, że ani jeden z rabusiów nie może nam się wymknąć, a ty, jako dowódca, dostajesz się do niewoli pierwszy. Jeżeli skłonisz swych podwładnych, aby spokojnie złożyłi broń i poddali się, to mogę użyć swego wpływu wobec emira i wyjednać ci cokolwiek znośniejszą karę.
— Allah ’l Allah! Złożyć broń! Poddać się!... Czterdziestu ludzi!...
— Słusznie... Brzmi to nieco inaczej, niż poprzednie twoje przechwałki i żarty co do podziału łupem. No, ale nie mam czasu na długie z tobą rozprawy. Powiedz „tak“, to przynajmiej
Strona:Karol May - Oko za oko.djvu/54
Ta strona została uwierzytelniona.
52