Strona:Karol May - Oko za oko.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.

bezwarunkowo nie byłby zdolny się obronić, a musiałby się poddać bez namysłu. Ucieczka w skały jest niemożliwa, a z przeciwnej strony znajduje się bagno, pełne obrzydliwych krokodyli które tu mają znakomite siedlisko. Droga ta najzupełniej trafnie została ochrzczona mianem zgrozy i nieszczęścia!
Rabusie chcieli mnie jednego oszczędzić w tem miejscu, aby zgotować mi o wiele okropniejsze tortury, natomiast wszystkich moich asakerów postanowili powrzucać żywcem do bagna na pastwę zgłodniałych, obrzydliwych bestyj, które hurmem cisną się do brzegu, wietrząc zapewne obfity żer!
Byłoby to może nieludzkie i niesprawiedliwe, gdybym ten sam los zgotował opryszkom? Ile krwi niewinnej mieli na swem sumieniu! Ile tysięcy, Bogu ducha winnych, czarnych unieszczęśliwili, sprzedając ich jak bydło! Zdawało mi się w tej chwili, że gdybym ich zepchnął w maijeh, byłoby dla nich karą nader łagodną. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie, powiada przysłowie, które na pustyni jest prawem, zarówno jak i na prerjach, na sawannie lub pampasach i ahc Ameryki Południowej...
Nie mogłem myśli tej dokończyć, bo w pobliżu rozległ się donośny, rozkazujący głos:
— Stój! Ani kroku dalej, bo strzelamy!
Stanąłem, patrząc bystro przed siebie, gdzie stały obok siebie dwa drzewa gafulowe, a przed

63