Strona:Karol May - Oko za oko.djvu/88

Ta strona została uwierzytelniona.

żebyś jakiego głupstwa nie palnął, a przedewszystkiem staraj się dobrze wycelować!
— Wiesz przecie, że strzelać umiem.
Po tych słowach rozstaliśmy się, udając się w dwa przeciwne kierunki. Jeżeli Ibn Asl istotnie był w tej chwili tak blisko, że mógł nas obserwować, to zdziwił się niemało, dlaczego przedsięwziąłem taki manewr, i prawdopodobnie do głowy mu przyszło podejrzewać mnie o wrogie względem siebie zamiary. Uważałem go, zresztą, za zbyt głupiego na takie domysły, a mimo to trzymałem się bardziej kierunku zachodniego, aby nie być przez niego spostrzeżonym. W przeciwnym razie uciekłby co tchu, i nie mógłby go napędzić Ben Nilowi.
Wyjechawszy na pełny step, zatoczyłem wielki łuk, aby, o ile możności, znaleźć się poza obrębem koła, w którem mógłby mnie Ibn Asl dostrzec przez swoje szkła. Okrążywszy go tak daleko, że znalazłem się wreszcie po przeciwnej stronie domniemanej jego kryjówki, skręciłem nagle w to miejsce po linji prostej, zmuszając wielbłąda do wytężonych wysiłków, ażeby pozostawić przeciwnikowi jak najmniej czasu. Na wszelki wypadek odpiąłem od siodła karabin, przypuszczając, że może mi się samemu uda zabić zwierzę pod opryszkiem.
Liczyłem na to, że on całą swoją uwagę skupi na jednym punkcie, to jest w miejscu, gdzie spodziewa się dostrzec nasze wojsko, i z wiel-

86