W licznych moich podróżach i dalekich wędrówkach spotykałem, szczególnie wśród dzikich lub napół cywilizowanych ludzi, często takich, którzy zostwali moimi przyjaciółmi, którym wiernie dochowuje pamięci i którym jej dochowam aż do śmierci. Nikt jednak nie posiadł mej miłości w tym stopniu, co słynny wódz Apaczów, Winnetou. Wszyscy moi czytelnicy znają tego szlachetnego Indyanina i wiedzą, jak się z nim zapoznałem, oraz to, że przywiązanie moje do niego gnało mnie nawet z dalekiej Afryki i Azyi na prerye, lasy i Góry Skaliste Ameryki północnej.
Wówczas nawet, kiedy spotkanie się nasze nie było z góry umówione i nie oznaczyliśmy schadzki, umiałem go zawsze odszukać. W takich wypadkach jechałem zwykle nad Rio Pecos, do tego szczepu Apaczów, do którego należał, i tam mówiono mi, gdzie się znajdował, albo dowiadywałem się o tem od myśliwców z Zachodu lub od Indyan, z którymi się spotykałem.
Często jednak mogłem mu przed rozstaniem oznaczyć dokładnie miejsce i czas przyszłego spotkania. Kierowałem się przy tem datą, on zaś posługiwał się indyańską rachubą czasu, a jakkolwiek ta rachuba wydawałaby się niepewną, przybywał zawsze na oznaczoną minutę. Nie zdarzyło się nigdy, żebym czekał na niego.
Tylko raz wydawało mi się, że nie był punktualnym, ale to zdawało się tylko. Musieliśmy się rozstać wysoko na północy na tak zwanem Couteau i mieliśmy
Strona:Karol May - Old Surehand 01.djvu/11
Ta strona została skorygowana.
1. Old Wabble.