Strona:Karol May - Old Surehand 01.djvu/161

Ta strona została skorygowana.
—  139  —

— Cóż za pytanie! Uważacie mnie widocznie za bardzo głupiego. Czerwoni nie śmią wiedzieć, że chcemy udać się na wschód, gdyż znamy ich plany wojenne, musimy zatem jechać w przeciwnym kierunku. Ale to dla mnie zagadką, dlaczego zatrzymujemy się tutaj, a nawet rozsiadamy się wygodnie.
— Już niejedno było dla was zagadką i niejedno później jeszcze będzie! Z początku nie chcieliście odjechać od Błękitnej Wody, chociaż groziło nam tam największe niebezpieczeństwo, a gdy tu za rzeką i w zaroślach zupełnie nam bezpiecznie, siedzicie przylepieni do siodła, jak mucha w lepie.
— A więc chcecie czekać na czerwonych?
— Yes.
— Ależ to zupełnie niepotrzebne! Jeśli nadejdą, to będziemy musieli bronić się — a jeśli pojedziemy dalej, unikniemy wszelkich z nimi stosunków. Wobec tego najlepsze chyba to drugie.
— Ażeby poszli naszymi śladami i napadli potem na nas wieczorem, lub w nocy, kiedy będziemy spali. Nadzwyczajny z was filut! Zsiądźcie-no tylko.
Parker usłuchał wezwania, mrucząc z niechęcią. Old Wabble’a rozgniewało to, więc huknął nań ze złością:
— Co tu macie mruczeć, sir! Jedźcie sobie śmiało dalej, skoro wam się tu nie podoba; nikt nie będzie się starał was zatrzymać, bądźcie pewni.
— Czy wymagałem może, mr. Cutterze, żeby ktokolwiek to zrobił?
— A więc nie mruczcie! Czy wiecie, co to mruczenie znaczy? To obraza dla mr. Shatterhanda, którego przykładem się kierujemy. Tem mruczeniem okazujecie, że nie godzicie się z nim, a wiecie, co wam powiedziałem: Kto jego za głupiego uważa, tego poprostu zostawiamy.
— Oho! Tak tego nie należy rozumieć!
— Owszem, tak należy rozumieć. Ponieważ niegdyś pierwszego łosia trafiliście między łopatki, uroiliście sobie, że wasze zdania są także trafne. Ale jesteście