z którego widziałbym więcej. Chodziło o to, żeby po jakimś znaku rozpoznać namiot, w którym Bob siedział. Musieli przed nim leżeć strażnicy. I rzeczywiście. Przed wejściem do ostatniego namiotu leżeli dwaj wojownicy. To był więc prawdopodobnie ten, którego szukałem. Opodal stał drugi namiot, większy od innych. Przed nim stały wbite w ziemię dwie tyki, na których wisiały rozmaite przedmioty szczególnego kształtu. Byłyżby to worki z gusłami? Byłby to namiot wodza? Prawdopodobnie. Każdy wojownik ma tylko jeden taki worek; jeśli go zgubi, traci cześć, dopóki nie zdobędzie go na nieprzyjacielu, którego zabije. Umierając, zabiera worek z sobą do grobu. Są jednak niektóre plemiona, gdzie gusła po przodkach przechowuje się. Tworzą one świętą i drogocenną pamiątkę, a kto je utraci, ten przepada zupełnie w oczach drugich. Przyszła mi pewna myśl. Byłyżby to pamiątki po przodkach Wupa Umugi? Jeśli tak, to musiałem dostać je bezwarunkowo. W walce między Apaczami a Komanczami mogły mi one wyświadczyć nieocenione usługi.
Poszedłszy jeszcze trochę dalej, ujrzałem nagle ślad stopy, prawdopodobnie kobiecej. Weszła tędy po zboczu na górę. Nie śmiała mnie zobaczyć, więc musiałem zawrócić. Właśnie zamierzałem się odwrócić, kiedy zaszeleściało w zaroślach i stanęła przede mną. Podniosłem już rękę, by ją pochwycić, lecz opuściłem ją zaraz, nie dlatego, że była to kobieta, bo w takich położeniach należy unieszkodliwić każde oko, które człowieka zobaczy, lecz z powodu wyrazu, jakiego nabrało jej oblicze na mój widok.
Była stara. Jej niezwykle wysoka i szerokopleczysta postać okryta była tylko niebieską szatą, podobną do koszuli. Z odkrytej głowy zwisały siwe włosy w nieuczesanych, pomierzwionych kosmykach. Twarz miała ciemno ogorzałą, ale na innem miejscu nie byłbym jej uważał za Indyankę. Miała rysy kaukazkie, a wydało mi się nawet, że podobne gdzieś niedawno widziałem. Oblicze poorane było zmarszczkami i okropnie zapadłe
Strona:Karol May - Old Surehand 01.djvu/222
Ta strona została skorygowana.
— 194 —