Strona:Karol May - Old Surehand 01.djvu/225

Ta strona została skorygowana.
—  201  —

— Tam mieszkam z Tibo-taka i nazywam się Tibo-wete-elen. Czy spamiętasz to sobie? Nie zapomnij tego.
— Nie zapomnę. Kto mieszka w tamtym wielkim namiocie z tykami?
— Tam mieszka wódz nasz, Wupa Umugi.
— Jego niema. Kto tam jest teraz?
— Tylko jego żona i córka.
— I nikt więcej? W nocy także?
— W nocy także nikt więcej.
— A kto mieszka tam, w ostatnim namiocie, przed którym leżą dwaj wojownicy?
— Tam mieszka Murzyn, którego zabiją po sprowadzeniu Krwawego Lisa.
— Czy pilnują go bardzo surowo?
— Bardzo, ciągle dwaj wojownicy! — rzekła głosem bardzo poważnym.
— Czy tu teraz wielu takich wojowników?
— Tylko ci dwaj, których tu widzisz. Wielu poszło z wodzem na pustynię a reszta na polowanie, po mięso. Powrócą jutro albo pojutrze. Nie zgubisz tego myrtle wreath, lecz schowasz go dobrze?
— Nie bój się; trzymam go dobrze.
— I dasz go mojemu wawa Derrik?
— Jeśli go znajdę.
— Znajdziesz go i... — popatrzyła przed siebie, jak gdyby czegoś w swojem wnętrzu szukała a potem wzięła mnie za rękę i mówiła dalej. — I zaniesiesz mu jeszcze coś, co ci dam teraz?
— Oddam mu to.
Na to zarzuciła mi szybko ręce na szyję i pocałowała mnie tak szybko, że nie mógłbym się przed tem obronić, gdyby mi serce na to pozwoliło. Potem odstąpiła i poprosiła:
— No, teraz muszę już odejść, a ty idź także. Ale nie mów o tem nikomu, żeś się ze mną spotkał. Ode mnie także nikt się nie dowie.
— Czy rzeczywiście nie powiesz?