Strona:Karol May - Old Surehand 01.djvu/24

Ta strona została skorygowana.
—  14  —

gdzie teren zaczął się wznosić, rozłożyliśmy się obozem. Zdjęto z wozu ładunek i rozbito namiot. Za nim przywiązano konie, a przed nim rozniecono ognisko. Tu mieliśmy się zatrzymać przez jeden dzień, ażeby zapolować na widlaste antylopy, albo natknąć się na bawoły. Poznaliśmy bowiem po rozrzucanych szkieletach, że tu przychodziły bizony. Wybielała ode słońca czaszka leżała tuż obok namiotu, w którym miał zostać Krwawa Ręka, my zaś, biali, mieliśmy się udać na wyżej położone bagnisko, gdzie, jak twierdził Old Wabble, było mnóstwo łosiów.
„Niestety, ani tego, ani następnego dnia nie pokazało się zwierzę, nadające się do polowania, co starego bardzo rozzłościło, mnie jednak było na rękę, gdyż spodziewałem się ostrego sądu in puncto moich strzeleckich zdolności. Byłem pewien, że na trzydzieści kroków trafię w wieżę kościelną — że jednak wystrzeliłbym wielką dziurę w przyrodzie, gdyby odemnie zażądano dosięgnąć na sześćdziesiąt kroków szybkonogą antylopę, tego byłem całkiem pewien.
„Wtem wpadł Old Wabble na niefortunną myśl spróbowania naszej strzeleckiej zdolności i zażądał od nas, żebyśmy zmierzyli do sępów. Ptaki te pousiadały o jakich siedmdziesiąt kroków od nas na szkielecie i ja miałem pierwszy pokazać swoją sztukę. No, i powiadam wam, że sępy musiały być ze mnie zadowolone, gdyż stało się tak, jak przewidziałem. Wystrzeliłem cztery razy, nie trafiłem, a żadnemu ze ścierwożerców nie przyszło nawet na myśl uciekać po strzałach. Zwierzęta te wiedzą mianowicie dobrze o tem, że nikomu rozsądnemu nie przyjdzie na myśl strzelać do nich. Strzał je znęca, zamiast odstraszyć, ponieważ z każdej ubitej zwierzyny zostają dla nich przynajmniej wnętrzności. Ben chybił dwa razy i dopiero trzecia kula trafiła jednego sępa, a resztę spłoszyła.
„— Eximious incomparable! — śmiał się Old Wabble, potrząsając niedbale zwisającymi członkami. — Moi panowie, th’ is clear, że jesteście właśnie jak stworzeni