Strona:Karol May - Old Surehand 01.djvu/246

Ta strona została skorygowana.
—  222  —

Chcąc się dostać na czoło, musiałem koło nich przejechać, a Bob rzekł do mnie przy tem:
— Czemuż massa Shatterhand nie mówić ze swoim masser Bob? Masser Bob chcieć podziękować!
— To niepotrzebne, kochany Bobie.
— I chcieć opowiedzieć, jak czerwoni Indsman wziąć Bob do niewoli.
— Później! Teraz nie mamy na to czasu. Główna rzecz w tem, żebyś wyszedł dobrze z moim karym.
— Oh.., oh... oh... kary być bardzo dobry koń, a Bob znakomity jeździec. Obaj znać się dobrze i jechać, jak błyskawica, przez preryę.
Tak, Bob jechał teraz znacznie lepiej, aniżeli wtedy, kiedy po raz pierwszy siedział na siodle. Wtedy trzymał się rękoma kurczowo szyi i grzywy, ale zesuwał się zawsze coraz to dalej w tył i zjeżdżał w końcu po ogonie. To przysporzyło mu miano Sliding Bob, czyli „sunący się Bob“. Potem nauczył się siedzieć, a u Bloody Foxa był w dobrej szkole. Teraz jechał tak, że nie zostawał za nami, co jednak należało raczej przypisać koniowi, aniżeli jeźdźcowi.
Od chwili opuszczenia Doliny Zajęczej nie mieliśmy powodu do obaw, gdyż wobec dzielności naszych koni niepodobna nas było doścignąć, ewentualny zaś pościg mógł się składać z młodych chłopców, z których nie robilibyśmy sobie zbyt wiele. Mimo to jechaliśmy kilka godzin bez przerwy i zatrzymaliśmy się potem, gdyż czekała nas daleka droga. Stamtąd, gdzieśmy się zatrzymali, mieliśmy do Nargoleteh-tsil jeszcze cały dzień drogi, a potem mieliśmy się spotkać z Apaczami.
Przywiązaliśmy konie do palików, ale na tak długich lassach, że paść się mogły. Mego musiałem przywiązać obok, bo nie chciał stać z drugimi końmi; kopał je i chciał kąsać.
Kiedy usiedliśmy razem, zapytał Bob:
— Teraz mieć czas i masser Bob módz opowiedzieć, jak Indsman go złapać.