— Nie mówcie o tem, sir! Ja nie wiedziałem, że w jeździe konnej przewyższacie nawet Old Wabble’a.
— Nawet? Uważacie się widocznie za najlepszego jeźdźca na kuli ziemskiej. Ja was przewyższam i przyznaję to, ale nie z pychy, lub dla przechwałki, gdyż dodaję zaraz: spotykałem jeźdźców, którzy mnie przewyższali o wiele, o bardzo wiele.
— All devils! Chciałbym zobaczyć takiego.
— Siedziałem już na koniach, które kosztowałyby pięćdziesiąt tysięcy dolarów i więcej, gdyby je wogóle można było kupić. Co pomyślicie sobie o jeźdźcu na takim koniu? Spróbujcie-no dosiąść kiedy ujeżdżonego konia kirgizkiego, kurdyjskiego wojennego ogiera, albo klacz, wytresowaną w staropartyjskiej szkole! Jesteście znakomitym jeźdźcem wedle pojęć tutejszych, ale tam wyśmianoby się z was.
— Kirgizko-kurdyjsko-staropartyjski? Niech mnie powieszą, jeśli wiem, co to znaczy. Czyż wy siedzieliście już na takich koniach?
— Tak, a nasz Bob powiedziałby, że jeździliśmy dobrze na sobie.
— Oh... oh... oh...! — sprzeciwił się murzyn z zakłopotaniem. — Bob tak nie powiedzieć, bo nie być przy tem!
— Hm, hm, hm! — mruczał stary. — Człowiek się uważał za zucha a nie jest nim wcale.
— Proszę, tego nie miałem na myśli, mr. Cutterze. Jesteście tęgim bardzo jeźdźcem, mianowicie na sposób cowboyów. Czerwoni jeżdżą inaczej; czy to przyznacie?
— Yes.
— Ponieważ znam dokładnie tę szkołę indyańską, zdołałem konia poskromić, bez tego nie dałbym mu rady. Nie przypuszczam też, żeby się to i wam także udało.
— Nie, ja nie dokazałbym tego, ale też to przyznałem.
— To słuszne! Ale pomyślcie sobie, że istnieje
Strona:Karol May - Old Surehand 01.djvu/255
Ta strona została skorygowana.
— 231 —