Strona:Karol May - Old Surehand 01.djvu/272

Ta strona została skorygowana.
—  246  —

— On uczyni z pewnością to, co mu przez ciebie każe powiedzieć Nale Masiuw. Tak powiedziałem; howgh!
— Więc jedźmy nad Błękitną Wodę, bo nie mamy czasu. Musimy wracać natychmiast, ponieważ Nale Masiuw na nas czeka.
— A my możemy tu zgasić ognisko, gdyż skoro wasi wojownicy nie przybędą, nie mamy powodu czekać. Przeprowadzimy was brodem.
Zadeptali ogień i poszli przez rzekę; obaj strażnicy pieszo, a obaj posłańcy na koniach.
Kiedy odeszli, wstaliśmy i spojrzeliśmy na siebie, chociaż w ciemności nie mogliśmy zobaczyć naszych twarzy. To, co usłyszeliśmy, właśnie było rzeczą nadzwyczajnej wagi.
— Chciałoby się także, jak Indyanin, zawołać „uff, uff, uff!“ — rzekł Old Surehand.
— A czy nie powiedziałem, że usłyszymy coś tutaj, sir?
— A co! Taki plan!
— Ja byłem tam, w obozie tego wojska. A więc to oni napadli na Nale Masiuwa! Dowódca nie podobał mi się wprawdzie; to arogant, zasługujący właściwie na upokorzenie — ale do tego, co zamierzają względem niego Indyanie, nie możemy dopuścić.
— Czy rozmawialiście z nim?
— Tak.
— Czy on was znał?
— Nie.
— A wy nie powiedzieliście mu także, kto wy jesteście?
— Ani mi się śniło.
— W takim razie pojmuję jego arogancyę, bo chciałbym widzieć człowieka, choćby wyższego oficera, któremu byłoby wolno zachować się zuchwale wobec Old Shatterhanda. Nawarzyłby sobie piwa! Ale co mówicie o tym planie, który Nale Masiuw wymyślił?
— Mistrzowski nie jest.